Powinniśmy wziąć swoje sprawy w swoje ręce
Obecnie o naszych sprawach publicznych nie decydujemy osobiście lecz nasi przedstawiciele - swoistego rodzaju nasi usługodawcy. Nasze dziś i jutro w ich rękach. Problem w tym, że ten sposób zarządzania sprawami publicznymi ma trzy wrodzone wady które prowadzą nas do katastrofy finansowej. Nasi przedstawiciele:
- nie mogą proponować oraz wdrażać, pod groźbą wykluczenia z polityki, niezbędnych dla racjonalnego gospodarki oszczędności budżetowych. MUSZĄ przed wyborami obiecywać „dobre jutro” a po wyborach pożyczać fundusze w imieniu wyborców by spełniać swoje obiecanki,
- nie poszukują racjonalnych rozwiązań spraw publicznych lecz swoje talenty wykorzystują w permanentnej walce z konkurentami do władzy o głosy wyborców. Dają nam nadmiar igrzysk a mało chleba.
- sami sobie ustalają warunki pracy i płacy oraz mogą rozdzielać „po znajomości” przywileje i honory. Powoduje to nadmiernie wysokie koszty władzy.
W 2010 roku nasi przedstawiciele powiększyli nasz dług o kolejne 150 mld. zł.! Nieuchronnie zmierzamy do katastrofy finansów publicznych. Aby to zmienić i racjonalnie się gospodarzyć nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Sposób racjonalnego zarządzania dużymi organizacjami jest znany i z powodzeniem stosowany w gospodarce.
Udziałowcy ustanawiają regulamin funkcjonowania firmy (konstytucję firmy) a w tym regulamin pracy i płacy zarządu. Ogłaszają nabór członków zarządu i go wybierają. Wszystkie istotne decyzje zarządu dotyczące finansów MUSZĄ być zawsze akceptowane przez udziałowców. Zastrzegają sobie prawo zmiany regulaminu oraz weta każdej jego decyzji. Ten sposób zarządzania sprawami publicznymi z powodzeniem jest także, od ponad 150 lat, stosowany przez Szwajcarów.
Czy my także możemy być „kowalami” swojego losu?
Niestety nie jest to sprawa prosta. By go zastosować musimy pokonać dwie poważne ludzkie bariery. Zapisaną w naszych genach mentalność podwładnego oraz obawy wszelkich mniejszości i grup interesów przed dyktatem „ciemnego ludu”.
W czasie całej swojej historii ród ludzki funkcjonował w systemie politycznym zwierząt stadnych. Zawsze mieliśmy swojego „alfa” (wodza, faraona, króla, cara, I sekretarza, prezydenta etc.), który nami rządził. Obecnie naszym „alfa” jest tzw. koalicja rządowa. Do zdecydowanej większości z nas nie dociera, że każdy ma naturalne prawo osobiście i BEZPOŚREDNIO decydować o swoim życiu prywatnym a także o życiu WSPÓLNOTY w której przyszło mu żyć. Zmiana zapisu kodu DNA nie jest łatwym zadaniem.
Strach przed „dyktatem większości”. Każdy z nas jest inny, bliźniacy jednojajowi to wyjątki.. Wszyscy mamy różne: interesy, poglądy, potrzeby, hobby, talenty, „portmonetki”, itd. Wszyscy jesteśmy członkami wielu mniejszości oraz wielu najrozmaitszych grup interesów. Bardziej zaradne, sprytne, wpływowe mniejszości i grupy interesów załatwiły sobie u „alfa” prawa (przywileje) i boją się, że „rządy ludu” oznaczają ich zdaniem „dyktat większości” pozbawią ich tych praw. Zdecydowanymi „blokerami” systemu demokracji bezpośredniej są:
Politycy gdyż degraduje ich z pozycji panów i władców do roli usługodawców pracujących na warunkach zleceniodawcy i pod jego stałą kontrolą.
Ludzie zamożni oraz ci którzy się za takich uważają. Są przekonani, że „prosty lud” jest roszczeniowy. Nie jest odporny na manipulacje. Są przekonani, że podejmując decyzje będzie się kierował emocjami (zazdrością, zawiścią) a nie chłodnym rozsądkiem. Koronnym dowodem potwierdzającym ich obawy jest „referendum” jakie odbyło się w 1917 roku w Rosji. Na pytanie: „Czy należy zabrać bogatym i dać biednym? – wg. „przeprowadzających to referendum” zdecydowana większość odpowiedziała TAK.
Intelektualiści oraz ci którzy się za takich mają. Uważają, że sprawy rangi są złożone wymagają wysokiej wiedzy i inteligencji. Twierdzą, że trudne i skomplikowane decyzje publiczne powinni podejmować przedstawiciele z „górnej półki”. Powierzanie takich decyzji „prostemu ludowi” to błąd. Sugerują, że władza przedstawicieli to mniejsze ryzyko katastrofy.
Mniejszości religijne oraz ateiści. Obawiają się, że dominujące ugrupowanie religijne nie było, nie jest i nie będzie tolerancyjne zatem wykorzystując swoją dominującą pozycję będzie próbowało narzucić im swoją wiarę. Zmienić status państwa z obywatelskiego na religijne.
********************
Szanowni czytelnicy jeżeli będziemy biernie czekać na cud i ograniczymy swoją aktywność obywatelską do kibicowania naszym politykom to nieuchronnie podążymy drogą Islandii, Grecji, Irlandii i Portugalii itd.. Jeśli nie zgadzasz się na taki scenariusz to pomyśl jak możemy braci rodaków przekonać, że powinniśmy jak najszybciej wziąć swoje sprawy w swoje ręce? Zastanów się jak przekonać oponentów, że prosty lud nie musi, nie będzie, dla nich zagrożeniem? Namacalnym dowodem tego jest Szwajcaria. Politycy, elity polityczne, intelektualiści oraz mniejszości religijnie mają się tam dobrze pod rządami ludu od ponad 150 lat. Przyłącz się do nas.
Foto: wikipedia
- Zaloguj się, by odpowiadać
Odpowiedzi
Co proponujesz zrobić z
Co proponujesz zrobić z zamożnymi?
____________________________________
Praca IT w Irlandii
Zamożnych trzeba przekonywać,
Zamożnych trzeba przekonywać, że DB nie oznacza nieograniczonego dyktatu zazdrosnej bezmyślnej większości.
1. DB nie można zastosować z dnia na dzień. Demokracji bezpośredniej trzeba nauczyć tak jak dzieci pełnej samodzielności w "szkole podstawowej" - w samorządach. "Ciemny lud" powinien wykazać, że nie jest ani ciemny ani niemoralny.
2. Zakres dozwolonych tematów referendów MUSI dawać gwarancje wszelkim mniejszościom, że ich uczciwie zdobyte przywileje, majątki, etc. nie zostaną przez większość odebrane czy naruszone. Poddawać referendum nie można podstawowych zasad moralnych etc.
Z. Gromada
A jeśli zamożni, politycy i
A jeśli zamożni, politycy i kościół nie dadzą się przekonać?
EDIT: Ok, nie doczytałem do końca punktu 2.
____________________________________
Praca IT w Irlandii
Będziemy kolejną "Grecją" 1.
Będziemy kolejną "Grecją"
1. "Zamożni, politycy i kościół" nie mają żadnej dobrej propozycji sposobu decydowania o sprawach publicznych.
2. DB to sprawdzony w praktyce system polityczny. Politycy, ludzie zamożni, kościoły mają się w tym systemie dobrze.
Z. Gromada